Następnie zaczynam równie intensywny dzień jak poprzedni. Zaczynam od Tower of London. Budowla wzniesiona została w 1078r. dla Wilhelma Zdobywcy. Pełniła
funkcję obronną i pałacową monarchów Anglii. Duża dawka historii
uświadomiła mi jakim świadkiem wydarzeń są mury, które oglądałam. Jako wielka fanka serialu "Dynastia Tudorów" chyba z podwojoną siła przeżywałam , oglądając każdy zakątek tego mrocznego miejsca. To właśnie tutaj Henryk VIII kazał ściąć swoje żony... Następnie
spacerem po Tower Bridge ruszyłam na kolejną lekcję. Czekała na mnie nie lada
gratka. Spektakl pt. „Titus Andronicus” w teatrze Szekspira. Przyznam szczerze, że zrobił na nas ogromne wrażenie! Do dnia dzisiejszego mam ochotę paść na kolana i oddać hołd aktorom, którzy są profesjonalistami w każdym calu. Zabrali mnie do swojego świata od pierwszej sekundy przedstawienia. Dzień
zakończyłam obiadem w polskim barze mlecznym „Mamuśka”.
no cóż... pogoda pozostawiała wiele do życzenia...
Teatr Szekspira - moja miłość
podczas spektaklu
czyż ten budynek nie jest przepiękny?
Bardzo swojski obiad. Ziemniaki, schabowy i surówka! :)
londyńskie metro
drugi "patriotyczny" element tego dnia
Pięknie. Bardzo chciałabym zobaczyć Londyn, bo nigdy w nim nie byłam. Jako cel podróży jest jednak przeze mnie odsuwany na dalszy plan ze względu na drogie noclegi w porównaniu z innymi miejscami.
OdpowiedzUsuń