Krynica marzyła mi się już od jakiegoś czasu. Feryjny pobyt w Muszynie był dobrą okazją, aby tam wyskoczyć chociaż na jeden dzień. Oczywiście spacer rozpoczęliśmy po słynnym deptaku. Zarówno ja, jak i mój mąż, w Krynicy byliśmy już w dzieciństwie. Pamiętaliśmy ją głównie dzięki pijalni wód, dlatego pierwsze kroki miały być tam skierowane. Proszę sobie wyobrazić nasze rozczarowanie, kiedy okazało się, że ta główna (największa) jest w remoncie.
Z racji mojego zawodu, mistrza wypatrzę wszędzie!
Włócząc nogę za nogą, zupełnie bez celu doszliśmy do Muzeum Zabawek. Absolutnie fantastyczna zabawa zarówno dla naszych córek, jak i dla nas. Miałam okazję pooglądać lalki Barbie, o jakich marzyłam w dzieciństwie. Cudnie było wrócić do lat młodzieńczych!
niektóre lalki mnie przerażały
Po opuszczeniu Muzeum Zabawek zaczęliśmy znowu spacerować w celu wyszukania jakiejś knajpki, bowiem nasze żołądki dawały o sobie już znać. Po drodze trafiliśmy na pomnik Nikifora, którego zdjęcie znajduje się w każdym przewodniku turystycznym.
Następnie skoczyliśmy szybciutko do Pijalni Jan Józef, gdzie zakupiliśmy kubek wody Jan. No cóż... Niewątpliwie da się w niej poczuć cała tablicę Mendelejewa... Mieszane doznania...
Niespiesznym spacerkiem dotarliśmy do restauracji Krynickiej. Lokal polecam ludziom głodnym. Zamówiliśmy rosół, pierogi ruskie i z mięsem oraz frytki. Rosół pozostawiał wiele do życzenia, był słony jak cholera! Pierogi w środku delikatnie zimne, a frytki nasiąknięte (miałam wrażenie, że starym) olejem. Ponadto z głośników sączyła się jakaś muzyka biesiadna i czułam się jak na dancingu z lat 90.
Ogólnie Krynica zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Poczułam, że muszę tam wrócić latem. Na pewno mi się spodoba. Zresztą opuściliśmy/pominęliśmy Górę Parkową... a to według mnie po prostu niedopuszczalne! Jednak jak się ma małe dzieci, górę bierze rozsądek. Zmęczenie, głód - nakazują wybierać. Albo Góra Parkowa, albo Jaworzyna Krynicka. I właśnie o niej będzie kolejny post.
Krynica to piękne miasto bez względu na porę roku. Zazwyczaj zaglądałem tam jesienią przy okazji wypadu w góry.
OdpowiedzUsuńMuszę zabrać córcię do muzeum zabawek. Ma trzy latka i uwielbia lalki.
Taka kolekcja samochodzików to było w dzieciństwie moje marzenie.
Pozdrawiam,
Jacek z bloga atrakcyjnyweekend.pl
Piękne miasto, szkoda, że prawie wcale nie bywał w górach
OdpowiedzUsuńŚwietnie i klimatycznie. Chętnie bym się tam wybrała i pozwiedzała. Przyznam także jednak, że nawet wyjazd gdziekolwiek dałby mi wiele radości. Świetne te chatki:)
OdpowiedzUsuń