Już od jakiegoś czasu w naszym domu w weekendy muszą być królewskie śniadania. Przynajmniej tak je nazywamy. Dzieci są już na tyle duże, że same potrafią ocenić, na co mają ochotę. Staram się przygotować przynajmniej trzy potrawy do wyboru, by samodzielnie mogły zdecydować, co będą jeść. Zresztą one ten mój rytuał krzątania się po kuchni kochają! Uwielbiają "pelętać" mi się pod nogami i dopytywać, czy już mogą donosić do stołu. Ot, takie małe kelnerki. Oprócz najedzonych brzuszków i samodzielnych decyzji, dostrzegam w takich śniadaniach również integrację. Rodzina może spędzić wspólnie czas, nagadać się do woli, zaplanować dzień. Wszak nigdzie się nie spieszymy, po śniadaniu leniuchujemy... Po prostu radosne poranki w naszym królestwie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz