Brodzenie po kostki w błotnistej mazi może być nawet przyjemne. Pod warunkiem, że odkrywa się nowe tereny. A w Dolinie Kluczwody nas jeszcze nie było. Przez dolinę przepływa potok, który niczym srebrzysta tasiemka kluczy między drzewami, krzakami, skałkami. Wił się pod naszymi stopami i raczył ucho przyjemnym szemraniem. Przynajmniej trzy razy musieliśmy go przeskoczyć, by brnąć przed siebie i odkrywać nieznane.
Jako że nie jestem fanką tej pory roku muszę dolinkę zobaczyć jeszcze raz wiosną lub latem. Póki co odbyliśmy dotleniający spacer. Starsza córka wspinała się po skałkach i przy pomocy taty zdobyła Zamkową Skałę na szczycie której zabezpieczono zarysy murów niewielkiego zameczku wzniesionego w XIV w. Młodsza latorośl natomiast ubrudziła się błotem po same pośladki i też była zadowolona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz